Wyobrażacie sobie, że wczoraj po południu wpadł Wiktor i zapytał czy może dziś przyjść z koleżanką, żeby wspólnie pomagać przy dojeniu!
Oczywiście zgodziłam się, umówiliśmy się na 8:00 a dzwonek zabrzmiał o 7:45 (boshe, że też im się chciało wstawać) szczególnie, że pogoda nie rozpieszcza – mży i jest ogólnie brzydkojesiennie (bleh)
Kingę znam “z widzenia” bo czasem odwiedzała nasze kozy. Dziś zakasała rękawy, i pod czujnym okiem (doświadczonego już Wiktora) przygotowywała sałatkę.
W ogóle, fajne jest to, że ja nazywam sałatkę sałatką, tak bardziej dla żartu… a oni traktują to bardzo poważnie, tak jak by to była oczywista oczywistość, że rano robi się sałatkę dla kóz.
Są pytania
– “z czego dziś będzie sałatka?”,
– “co można dodawać do sałatki?”,
– “co to jest makuch?”
No i oczywiście zachwyt makuchem kokosowym – bo super pachnie i świetnie pęcznieje 😀
Później obserwacje:
– Rude wyjadają owies,
– Bladodupny woli kokos,
– dzieciaki nie jedzą brokuła
– BigMama zjadła wszystko…
Kury też zostały obsłużone…
Najlepsza część jednak dopiero przed nami
Dojenie!
Kinga trochę mniej odważnie niż Wiktor, ale dzielnie próbowała.
Pod bacznym (niejednym) okiem… robiła co mogła…
(i ja też próbowałam jak najlepiej wytłumaczyć – ale to nie lada wyzwanie)
Skupienie na maxa!
- najpierw kciukiem i wskazującym zaciśnij jak najwyżej się da
- zrób tak, żeby pod spodem wytworzył się balonik
- resztą palców naciskaj na balonik
- ale tak, żeby nie poluźnić zacisku
- i żeby mleko nie wróciło do góry
Wyrazy szacunku i uznania należą się też kozie Minutce!
Wszystko znosiła z pełnym spokojem!
To chyba będzie “koza dla początkujących”…
Najważniejsze to, żeby z przodu w wiaderku były smakowitości i róbcie wtedy co chcecie na tyłach 😀
Dziś Kinga wraca z butelką mleka do domu
z uśmiechem na twarzy
i nowymi doświadczeniami!