Tak sobie myślę, że skoro urządzenie do zdobywania pyłku pszczelego nazywa się poławiaczem, to czynność z tym związana nazywa się poławianiem (right?). W sumie, na tym etapie, to nie jest jakoś hiper ważne, jak zwał tak zwał a najważniejsza sprawa to….
TAK! POŁAWIAMY w końcu pyłek!
Często przy okazji miodu pytano nas o ten magiczny produkt i w końcu – chyba będzie! Dlaczego magiczny? – bo taka niby mała kuleczka a ma w sobie setki związków pozytywnie wpływających na zdrowie, urodę, mózg, prostatę, laktozę, glutenozę (mhmm możliwe, że już mnie poniosło). Można by tu wymieniać co i jak… ale nie będę – kto wie to wie, a kto nie – to bez problemu znajdzie w internetach.
Ciekawszym tematem jest sam proces powstawania pyłku. Kto zbiera pyłek? Chciało by się powiedzieć – pszczoła – ale, ale – nie wrzucajmy wszystkich pszczół do jednego worka. One tam (w ulu) mają zadania, zawody, szkolenia, targety… Więc kto zbiera pyłek? – pszczoła Zbieraczka. Ten wpis dedykuję właśnie im – Zbieraczkom.
Idzie sobie taka zbieraczka, konkretniej – leci sobie i ląduje na kwiatku. Nurza się i tarza w pyłku. Przewraca się na plecki i wierzga nóżkami. Mało kto widzi ją na tym kwiatku, więc włącza sobie Zbieraczka na tę chwilę wyluz, zapomina o zasadach, o Królowej Matce o całym świecie pewnie też… ma tę chwilę tylko dla siebie… Nie trudno mi wyobrazić sobie taką Zbieraczkę jak kicha bo jakiś pyłek wpadł jej do nosa, lub z tego samego powodu pociera dłonią oko. Zbieraczka – wydaje mi się, że jest fajną i radosną pszczołą.
Po radosnym tarzanku musi Zbieraczka szybko wrócić do rzeczywistości. Ma całą masę narzędzi do zczesania pyłku, który ostatecznie ląduje na trzeciej parze odnóży. Tam też znajdują się koszyczki-transportówki do których zbieraczka upycha zebrany pyłek. Nie trudno sobie wyobrazić, że taki lekki i zwiewny pyłek nie jest najłatwiejszym materiałem do upychania – tu upychasz – tam wyłazi, do tego lekki podmuch wiatru i znów oczka zasypane pyłkiem… Dlatego też zbieraczka wyciąga z zakamarów trochę miodu i podkleja gdzie trzeba. Co niektóre pyłki poślini czasem – to też ułatwia ogarnięcie całości i upakowanie. Po drodze do ula Zbieraczka pracuje jeszcze nad kształtem ostatecznym – tak, że przed drzwiami ula ma już kieszenie wypchane po brzegi i całość uformowaną w kształt kulek.
Przed drzwiami ula czeka jednak sprytne urządzonko…
poławiacz pyłku…
Zbieraczka przechodzi sobie przez taki poławiacz zadowolona z życia. Ledwo się mieści ale nie szczególnie się tym przejmuje – w końcu ma kieszenie wypchane po brzegi pachnącym pyłeczeczeczkiem. Rozpiera ją duma i spełnienie. Jeśli do tego wszystkiego ma rzadko spotykany pyłek – jakiś bordo z kasztanów lub emo-czarny z maków to już całkiem nie ma czasu na pierdoły – prze do przodu na maxa, podciąga nóżki, wygina ciałko….
Tak odbywa się poławianie
W poniższym filmie bierze udział jedna z bardziej doświadczonych Zbieraczek – Zbieraczka Krystyna.
Krystyna demonstruje jak, z pewnym wysiłkiem i przy pomocy sprytu, można przemycić 50% zebranego pyłku.
Zbieraczka Krystyna
poziom omijania poławiacza – średnio zaawansowany
W kolejnej odsłonie poławiania przedstawiam Zbieraczkę Renatę i jej Pomocnicę Stefanię. Zbieraczka Renata jest już na bardzo wysokim poziomie zaawansowania – zbliża się do setnego przejścia przez poławiacz bez utraty pyłku. Sukces swój zawdzięcza dobrze wyszkolonej Pomocnicy – Stefanii (na filmie to ta lekko wyżej po lewej od Renaty). Stefania obserwuje odwłok, nogi, skrzydełka Renaty. Skupia się na nawigowaniu jej ruchami tak, aby pyłek pozostał na odnóżach. Nie ma co ukrywać – dobry z nich team. Czasem gdy nikt nie widzi, to Stefania podepchnie lekko Renatę, lub przytrzyma pyłek ręką. Są to jednak zagrania nie fair… ale czego oczy nie widzą…
Zbieraczka Renata
poziom omijania poławiacza – zaawansowany
My możemy jedynie liczyć na początkujące Zbieraczki. Przez swoją nieuwagę, brak doświadczenia i żądzę przypodobania się Królowej Matce – wpadają na poławiacz i… gubią pyłek ku naszej radości. Dopiero w ulu orientują się, że coś poszło nie tak – zdziwione macają wilgotne od śliny i klejące od miodu, puste kieszenie.
Pszczoła Zbieraczka nie jest słabą istotą – po takiej stracie nie załamuje się, nie ryczy, nie spada na psy. Osusza kieszenie, wyciąga wnioski i zabiera się do roboty.
Kolorów pyłku jest cała masa.
Co ciekawe – kolory różnią się też smakiem – lubię je próbować. Gdy pyłki nie są jeszcze wysuszone to mają konsystencję kremu – można je językiem rozgnieść na podniebieniu.
Poniższe zdjęcie to pyłek z poławiacza po 48 h poławiania
Ciekawostka – pyłek kwiatowy pod mikroskopem
W internetach jest cała masa fotek, warto googlnąć, zdjęcia są zaskakujące. A te pokolorowane to już całkowite szaleństwo.