Może to trochę dziwne… Remont zaczynamy od – Koziarni!
właściwie, to nawet jeszcze się nie przeprowadziliśmy, ale kozy nadlatują – trzeba im pokoje szykować.
Na początku był chaos
Właściwie – to na początku nawet nie planowaliśmy koziarni w tym miejscu. Ale po przemyśleniach padło jednak na to pomieszczenie. W dużej mierze, do decyzji przyczyniła się wylewka betonowa – myślę, że będzie ułatwiało to sprzątanie.
Kwatera ma około 50 m², zajesuper sklepienia łukowe i ukrytą cegłę pod tynkami z każdej epoki. Część tynku była zawilgocona i to postanowiliśmy pozbijać (szczególnie że wystarczyło spojrzeć surowym wzrokiem i samo odpadało). Miałam ochotę, żeby całą cegłę odkryć… ale czas naglił, więc trzeba było działać szybko.
Dłubanko i zbijanko
Niby tylko kawałek jednej ściany… ale kilka taczek śmiecia wyjechało.
Kuuurczaki – jak mi się cegły podobają!
Gdyby nie to, że za kilka dni kozy mają się wprowadzić to chyba bym namawiała na bicie wszystkiego. Ale – tam gdzie było wilgotne szło łatwo, tam gdzie sucho – tragedia! Trzeba było więc odpuścić.
Do tego zatynkowane ramy okien, które trzeba było centymetr po centymetrze dłutkiem oddłubywać…
Główny Oddłubywacz dał radę :*
okna się otwierają!
Dezynfekcja, dezynsekcja i deratyzacja
Po wstępnym ogarnięciu przyszedł czas na odkażanie. Konsultacje na różnych frontach spowodowały wybór środka do oprysku – Virkon S. Nominowany do tej akcji został Adam (w głosowaniu brałam ja i moje stado – czyli Chlor i Argon – mamy większość głosów, więc głosowanie to tylko formalność). Opryskiwacz akumulatorowy sprawdził się świetnie – kilka chwil roboty, dwa tankowania i koziarnia wolna od wszelkiego zła.
PRAWIE WSZELKIEGO – bo ten zielony kolor spędza mi sen z powiek… ale obiecują mi, że wapnowanie temu zaradzi. Mam wątpliwości co do metod Dziadka Hieronima… ale ok… odczekam.
Wapnowanie
BoKu dzięki, że istnieją internety, bo o mały włos nie wdupilibyśmy z gaszeniem wapna palonego i cośtam cośtam z metod średniowiecznych. Okazuje się, że istnieje suchogaszone wapno, które wystarczy z wodą rozbełtać i można już po chwili pryskać. Pryskamy więc (znów Adam nominowany – doświadczenie ma, więc co ja się będę pchała). Szczególnie, że do całej akcji jestem sceptycznie nastawiona, a wiadomo – negatywne podejście nie wróży spektakularnych efektów.
No i efektów nie było, kazano mi czekać dnia następnego – że niby się wybieli, że padnę z wrażenia, że Hieronim całe życie wapnował, więc coś w tym być musi. …………. Mhmmm
Dodam duże zdjęcie efektów… żeby nie zostać posądzoną, że coś ukrywam. Nie dodam zdjęcia po nocy, bo nic się nie zmieniło – no może – zamglenie trochę się zmniejszyło, ale zielone ściany jak były tak są.
Śnieżka jak a’Cze
Nie lubię jak coś nie idzie po mojej myśli. Koziarnia ma być biała jak z reklamy ciuchów wypranych w a’Cze.
Wtaczam konkretniejsze działa i sama wkraczam do akcji. Towarzyszy mi Śnieżka higieniczna biała biel.
Jest konkretne podejście – są konkretne efekty. Może trochę przegnę jak powiem, że blask powala… ale co tam 😀 – POWALA! Pierwsza warstwa daje już nadzieję, że będzie dobrze.
Projekt
Miało być prosto, szybko, funkcjonalnie, jeden drineczek i koniec. Zaczęło się tak po prostu PROSTO – mały pokoik, trzy izolatki i reszta “do zaplanowania na kiedyś”. Podzieliłam się wizją z moją ukochaną Grupą Wsparcia – “Projekt Ser”. Więc… nie skończyło się na jednym drineczku 😀 (kuuurde jak ja Wam dziękuję za wsparcie, oceny, opinie, powiększenie całego projektu, drzwi od wewnątrz living roomu, otwierane “na ścianę” i w ogóle…).
Więc był i kolejny drineczek i kolejnych pierdyliard screenów i projektów konsultowanych i omawianych. Poniżej prezentuję od lewej: wersja pierwsza, jedna z środkowych, i “prawie” ostateczna:
Dużo by tu opowiadać o kolejnych krokach – o zamówionych deskach i kantówkach o takich wymiarach, że zdobycie pasującej kotwy graniczy z cudem… (no bo jak kurde, żeby w tartaku mi nie powiedzieli, że 8×8 to nietypowa rozmiarówka), że czasem “deska” oznacza orżnięty siekierą kawałek drzewa (“bo trza było mówić, że heblowane ma być”)…
Życie (i projekt) ratują więc kotwy regulowane – prace ruszają!
Dodam – że prace malarskie i budowa płotów odbywają się jednocześnie – terminy są już tak napięte, że nie ma czasu na wietrzenie – kozy stoją już u bram!
Akcja szybka, efekty MEGA. Lubię to! –>
Na razie jedna furtka (izolatki dorobi się na dniach w razie potrzeby), słoma jeszcze z czasów Dziadka Hieronima… ale JEST MOC. Oby kozom się spodobało!
Pierwsza “koza” bada teren
chyba jest nieźle 😉 bo nawet ostrość trudno złapać…