Nie ma lekko, chcąc być Wieśniakiem trzeba co chwila wypełniać druczki, prosić o zaświadczenia, oświadczenia walczyć o decyzje, pisać podania itd. Podchodzę już do tego na (wy)luzie, skoro trzeba to trzeba. Ale wkurw mnie bierze… (mamuś – jeśli to czytasz – cofam te słowa). Ujmując inaczej: nie lubię gdy mówi mi się, że NIE DA SIĘ i jakoś sensownie się tego nie argumentuje, a chwilę później okazuje się, że kilkaset kilometrów dalej w innym odziale by się dało… wtedy mam w głowie “biurwa biurwa biurwa”…
DZIEŃ 1 ETAP 1 – nieudana próba rejestracji stada, i uzyskania numeru producenta
Do rzeczy – sytuacja podbramkowa – mam 10 dni na założenie siedziby stada. W miejscu docelowej siedziby jeszcze nie jestem zameldowana. Po kilku telefonach okazuje się, że powinnam się wybrać do ARMiR (Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa) odpowiedniego do miejsca w którym stado będzie przebywało. Jadę więc – cel: Ząbkowice Śląskie. Stoję sobie w niewielkiej kolejce, z wypełnionymi druczkami. Przyjmuje mnie miła Pani Blondynka i zapoznawszy się ze sprawą stwierdza, że tak się nie da, bo najpierw muszę zostać producentem i uzyskać numer producenta. Podpowiada, że można zrobić to u koleżanki (dalej zwanej Panią Czarną). Idę więc do Pani Czarnej i przedstawiam sytuację. Pani czarna dość beznamiętnie stwierdza, że się nie da, bo o numer producenta muszę się starać w miejscu zameldowania (powiat zgorzelecki – jakieś 200 km na zachód). Próbuję z Panią Czarną podjąć dialog, ale kiepsko nam to idzie, bo nawet gdyby się dało to czas oczekiwania jest szałowy – do 30 dni, pociesza mnie (nadal beznamiętnie) że zazwyczaj trwa to dwa tygodnie. Nie mam tyle czasu. Opuszczam ARMiR Ząbkowice Śląskie potwierdzając plotki o tym, że w Ząbkowicach urzędnicy są… no… nie bardzo pomocni 😉 (tak szczerze, to myślałam coś innego… ale nie mogę pisać bo może czytają, a jeszcze muszę tam wrócić).
DZIEŃ 1 ETAP 2 – bądź jak Różowy Power Ranger
via GIPHY
Dzwonię do Zgorzelca – co za różnica w podejściu do człowieka! Przemiła Pani, przemiłym głosem zaprasza mnie do urzędu, gdzie pomoże mi wypełnić wniosek i rozwieje wszystkie moje wątpliwości. Opowiadam jej o napiętych terminach i odległości jaka nas dzieli (choć nie ukrywam, gdyby inne wyjście się nie znalazło to leciałabym tam jak SZCZAŁA). Okazuje się, że termin to nie problem, skoro mi się spieszy to można to ogarnąć w 24 h. Pierwszego dnia składam, drugiego odbieram. Co do odległości – to Przemiła Pani, przemiłym głosem uświadamia mnie, że:
nie trzeba składać podania o numer producenta w miejscu zameldowania.
Dała mi tym samym nadzieję, że może jeszcze nie muszę się tam teleportować. ARMir Zgorzelec – przywracacie wiarę w człowieczeństwo urzędników!
Radosnym i pewnym krokiem uderzam więc do ARMiR Dzierżoniów. Mówię co i jak, Przeurocza Pani proponuje mi żebym usiadła… i zanim dobrze usiadłam ONA już mnie informuje, że jutro rano do mnie przedzwoni – gdy tylko decyzja będzie gotowa. Zszokowana wyszłam. Mam nadzieję, że chociaż kulturalnie, z automatu ładnie się pożegnałam.
DZIEŃ 2 ETAP 1 – odbieram decyzję o nadaniu numeru producenta
Po kawie odbieram telefon, Przemiła Pani oświadcza, iż decyzja jest gotowa. Dopijam kawę i mknę po odbiór. Przeuroczej Pani nie było, dokument wydała mi inna Pani. Poprosiłam ją, żeby przekazała Przeuroczej, że bardzo – naprawdę bardzo – jej dziękuję za ekspresowe załatwienie sprawy. W duchu dopowiedziałam, że karma wraca i niech moc będzie z nimi! ARMiR Dzierżoniów – dziękuję!
DZIEŃ 2 ETAP 2 – zaświadczenie o zarejestrowaniu siedziby stada
Z ciepłą decyzją i cudownym numerem producenta wyruszam znów do Ząbkowic. Siedzibę stada rejestruje się u Pani Blondyny – ona wyglądała mi na normalną i przyjazną, więc liczę na bezbolesne zakończenie sprawy. Zerkając na decyzję z numerem producenta mknę uśmiechnięta pomiędzy polami rzepaku, drogą z mega-widokami na góry i myślę sobie – zajebiście jest! Na parkingu ARMiR Ząbkowice niebo zaciąga się chmurami, a od strony gór zawiewa zimny wiatr… Ale ja się nie boję. Moc Różowego Power Rangera jest ze mną.
Udaję się od razu do Blondyny, niechętnie spoglądając i witając się po drodze z Czarną (jeśli to czytasz to w tym miejscu albo się uśmiechniesz i wszystko będzie dobrze… albo mam przechlapane). Blondyna od razu przechodzi do działania – to jej działka i chyba lubi to – robi co trzeba, pomaga wypełnić, podpowiada i ostatecznie nawet zagaduje. Opowiadam trochę o sobie i o folwarku. O tym, że z miasta na wieś. Reaguje jak większość – jest zdziwiona ale zainteresowana. Zostawiam jej więc adres bloga 😀 mówiąc, że będzie wpis o niej.
W międzyczasie jesteśmy na chwilę u Czarnej. Czarna zdziwiona lekko skąd mam numer producenta skoro ona sobie nie przypomina, żeby go robiła. Nie zrobiła, bo się nie dało – eh – zapomnijmy o tym… Czarna coś poklikała. Blondyna poleciała najpierw do siebie znowu, później chyba do kierownika… i po kilku chwilach wręczyła mi cieplutkie zaświadczenie o zarejestrowaniu stada.
Na koniec stwierdziła, że dawno nie widziała tak pozytywnie nastawionej osoby. Blondyna – przysyłam Ci trochę mojej pozytywności. Z takim nastawieniem lżej i fajniej jest w życiu.
Do zobaczenia ARMiR Ząbkowice!
Podsumowując
warto zasięgać kilku opinii, podzwonić, popytać – a wszystko może stać się łatwiejsze!