to nie było łatwe rozstanie,
przesuwałam ten moment maksymalnie jak się da.
Nawet sufit układany był dookoła komina bo…
… jeszcze raz i jeszcze raz upiekę chleb…
bo… “już obiecuję to ostatni raz” i będziemy burzyć.
Pewnie wiele osób powie
“ooohh jak mogłaś zburzyć stary piec??”
no mogłam no… i w sumie – musiałam nawet.
Nie była to łatwa decyzja bo
mimo krótkiej współpracy zdążyłam się do Niego przywiązać
fajnie było “pyknąć” trochę chlebów
a najfajniej było wybrać się do własnej pizzerii
na Walentynki
czy na Święta
…i Sylwestra
Taki zwykły piec…
Taka krótka znajomość…
… a już tyle wspomnień!
Potwierdziły się przypuszczenia, że piec został wybudowany już przez polskich właścicieli
więc nie był prastary.
Podejrzewaliśmy też, że piec stoi sobie po prostu na drewnianym stropie
(na pierwszym piętrze)
i, że nieszczególnie strop ten został wzmocniony
– nie został, nie tylko “nieszczególnie” ale w ogóle wzmocnienia nie było.
stał sobie na drewnianej podłodze… bo mógł 😉
Wypełnienie pieca było ciekawą sprawą
od dachówek, przez zwęglony węgiel, całą masę szklanych potłuczonych butelek…
i kilka skarbów też się znalazło:
żeliwne części “czegoś”
… może piecyk koza?
musiało to być ładnym czymś i aż żal,
że zostało wpakowane jako wypełnienie pieca ;(
ceowniki czy teowniki… z Huty Marta z Katowic (1852−1928)
…ciekawe… jak odbywała się podróż takich elementów,
ile czasu jechały i kim były zanim stały się częścią pieca…
Sonia – widzisz tę podróż oczyma wyobraźni??
jeszcze jeden “skarb” i dowód “nowożytności” pieca
syrop z Herbapolu (z dedykacją dla Roberta)
i cegły z podpisami
(w kooońcu jakieś z podpisami bo poluję i poluję…)
Rozbiórka pieca poszła szybko
odzyskaliśmy górę cegieł
i cegły te dostaną drugie życie, może w nowym piecu? 🙂
Po piecu została tylko niebieska plama na ścianie
Będziemy mieli kiedyś nowy piec!
Mam nadzieję że szybciej niż później…
bo wieśniacki dom bez pieca chlebowego traci na wieśniakowości.